Zawiodłem uczniów? Nie rezygnujcie całkiem z e-spotkań!

W poprzednim artykule sugerowałem, aby ostrożnie podchodzić do spotkań z uczniami na żywo online. W efekcie tego napisał do mnie pewien uczeń, którego bardzo zasmuciło moje zdanie.

Nasza rozmowa

[…] pan swoim artykułem zniszczył nasze lekcje on-line przez co zabrakło nam chęci i motywacji do nauki, która bez pomocy nauczyciela będzie dwa razy dłuższa i trudniejsza

napisał mój rozmówca. Próbowałem więc wyjaśnić, że nie to było moją intencją i nie o to mi chodziło, ale pytał nadal:

A o co? O co jak nie przestraszeniu nauczycieli do pomocy uczniom w zadaniach?

Jego dalsze argumenty

Bo według pana artykułu nauczyciel jak szef powinien zadawać prace do wykonania dla uczniów przy minimalnej pomocy (bo jeszcze uczeń będzie miał złe intencje i go nagra jak mu pomaga)

uświadomiły mi, że mój tekst mógł zostać odebrany przez część Czytelników zbyt radykalnie. Żyjemy w gorącym okresie, a ja chciałem dobitnie pokazać zagrożenia płynące z narzędzi do spotkań online. Spowodowało to, że moje słowa zabrzmiały zbyt stanowczo przeciwko nauczaniu metodami połączeń wideo.

Cóż więc robić?

Oczywiście nadal podtrzymuję opisane w tamtym artykule ostrzeżenia. Nadal niezmiennie uważam, że nie da się przenieść szkoły do internetu w taki sposób, aby uczniowie siedzieli zamiast przed tablicą, to przed kamerką. Od 8 do 15.

Nadal uważam, że tego typu działania będą zagrożeniem dla prywatności nauczyciela, prywatności ucznia a także praw i wolności domowników jednej i drugiej strony. Nadal też uważam, że uczniów, zwłaszcza tych starszych, należy uczyć pracy asynchronicznej, pracy nie pod stałym okiem nadzorcy, ale pracy samodzielnej.

Z drugiej jednak strony, nie możemy też wymagać tego, aby uczeń nagle odnalazł się w nowej, diametralnie innej sytuacji, do której go wcześniej nie przyuczano. Wciąż przecież są uczniowie, którzy potrzebują świadomości, że ten nauczyciel jest obok nich, nawet jeśli tylko przez kamerkę i mikrofon. Potrzebują wsparcia.

Niezmiennie, od lat, wśród porad dla biznesu i osób zaczynających pracę zdalną, znajdujemy przecież taką poradę: Wyrób sobie pewne rytuały, które pokażą twojemu organizmowi, że teraz idziesz/jedziesz do pracy.

Tak więc, podtrzymuję to, co mówiłem poprzednio o ostrożności. Z drugiej strony chciałbym Państwa jednak zachęcić do tego, aby nie iść ze skrajności w skrajność. Nie porzucajmy całkowicie metod zdalnego łączenia się, bo uczniowie są przyzwyczajeni do kierownictwa nauczyciela i w kilka dni tego nie zmienimy.

Jako specjalista ochrony danych nawołuję do zachowania prywatności (obu stron) i chcę aby Państwo mieli świadomość zagrożeń. Natomiast jako nauczyciel z dwudziestoletnim stażem, nawołuję również do wykorzystywania tych metod, które może niekoniecznie są w pełni bezpieczne, ale które w tej chwili są uczniowi potrzebne.

Mój internetowy rozmówca prosił mnie także:

Jeżeli pan pisze że komunikowanie się głosowo jest złe to może pan poda jakieś zastępstwa które będą równie pomocne

a ja nie mam na to  jednej odpowiedzi, bo wszystkie metody wiążą się z określonymi ryzykami. I w idealnej sytuacji, e-nauczanie byłoby wprowadzane etapami, po wcześniejszej wnikliwej analizie narzędzi, rozważeniu dla każdego z nich za i przeciw, oszacowaniu ryzyk.

Do tego, użycie takich czy innych metod e-nauczania to także długi proces w zakresie dydaktyki i metodyki nauczania. A wszyscy zostaliśmy wrzuceni na głęboką wodę. Więc nieuniknione jest to, że wszyscy (nauczyciele i uczniowie) pływamy w tej chwili chaotycznie, z każdej strony słysząc „Uwaga rekin!”. Musi minąć wiele miesięcy, a pewnie i lat, zanim oswoimy nasze rekiny, nauczymy się zgrabnie przemykać pomiędzy ich zębami.

To może luźne sugestie?

Skoro nie da się odpowiedzieć jednoznacznie co jest najlepsze, moja propozycja na chwilę obecną jest taka, aby:

  1. Po pierwsze wyjaśniać uczniom, że szkoła się zmieniła i że nawet łącząc się kamerkami na żywo, nie będziemy w stanie zapewnić im takiego wsparcia, jak dawniej. Że nauka zdalna musi iść wolniej w początkowym okresie i to naturalne.
  2. Po drugie, nie rezygnować całkowicie ze spotkań online, ale zaplanować je nieco inaczej niż połączenie od 8 do 15 czy choćby 12.
  3. Po trzecie, wspólnie z uczniami dyskutować, choćby właśnie na tym spotkaniu z kamerką, jakiej pomocy by oczekiwali, jakie mają trudności i co ich martwi.
  4. Po czwarte, spróbować przygotować im małe porcje treści i zadań do samodzielnego wykonania, a następnie na krótkim spotkaniu online (czy to kamerka, czy czat czy rozmowa głosowa) omówić o co chodzi w zadaniach. I koniec połączenia. A za jakiś czas, kolejne połączenie na dyskusje o tym, jak przebiegała nauka. Niekoniecznie w cyklach 45 minut, bo po co?
  5. Po piąte, przygotować różne metody weryfikacji postępów, ale nie metody wartościujące. Niech uczeń wie, że test do rozwiązania, jaki otrzymał, nie jest po to, żeby go ocenić oficjalnie, w dzienniku. Taki test jest po to, żeby on sam się mógł sprawdzić, a ocena nauczyciela pozwoli bardziej obiektywnie określić, jak poszło.
  6.  Po szóste, coraz bardziej wprowadzać metody motywujące, takie jak metoda zielonego długopisu (wskazywanie pozytywnych cech pracy ucznia) w miejsce metody czerwonego długopisu (wskazywanie negatywnych cech).

Uff! Nikt nie mówił, że będzie łatwo. A ta lista to moja lista i początek tego, co czeka nauczycieli i uczniów. Dlatego główne hasło jakie głoszę, to Wyluzuj! Szybko i gwałtownie, to rozprzestrzenia się Chińska Zaraza i sami dobrze widzimy, że nic dobrego z tego nie wynika. W edukacji idźmy kroczek po kroczku, wrzucając na szalę wagi raz kamyczek podpisany „prywatność, prawa i wolności”, a raz podpisany „edukacja”.

Takie jest moje zdanie.


Autoreklama: Prowadzę kanał U źródeł programowania z darmowymi treściami edukacyjnymi.


Author: Przemysław Adam Śmiejek

Chrześcijanin, żeglarz, inspektor ochrony danych (IOD, DPO), edukator, youtuber. Od 2000 roku prowadzę przedsiębiorstwo informatyczne, a od 2011 roku zajmuję się ochroną danych w placówkach oświatowych. Od 25 maja 2018 pracuję jako Inspektor ochrony danych.